Życie z klasterowiczem
: 19 paź 2010, 22:03
Witam jestem żoną Włodka .Z tą chorobą borykam się od 28 lat początki był koszmarne .Diagnozy choroby różne i nie precyzyjne w tamtych latach . Alergie zatoki i inne choroby dla mnie wtedy nie znane .Nie wiedziałam w tedy co to za choroba czy zakażna czy nie Nasz syn miał wtedy 4 lata nie rozumiał o co chodzi co dolega Tacie .Dlaczego musi być cicho w domu i ciemno i dlaczego trzeba było z domu wychodzić żeby Tata miał ciszę .Mieszkaliśmy w tedy w pokoju z kuchnią .Mieszkanko ciasne ale własne tylko nie z taką chorobą .W czasie klasterów męża nie było mowy o zabawie syna nawet klockami ,nie mówiąc o tym żeby grało radio lub telewizja .Wreszcie rozpoznanie choroby.Nadszedł czas dojazdów do ŁODZI[320KM].WSTANIE WOJENNYM to było trudne.Dobrze że mąż pracował w zakładach zbrojeniówki[WSK PZL ŚWIDNIK].Zdarzało mi się pojechać do Łodzi bez przepustki i dowodu.Ulgę przyniosło rozpoznanie choroby przez prof.Prusińskiego i wdrożenie leczenia.Rozmowa z profesorem uświadomiła mi jak mam postępować i zachowywać się wobec chorego na KBG.Diagnoza i walka z chorobą zmieniła nasze podejście do życia.Dostępność leków nie zawsze skutecznych-żadna.Wiosna i jesień przynosiła nowe zmiany leków i pobyty w szpitalach.Na dzień dzisiejszy trudno mi sobie to wszystko po kolei poukładać.Mam nadzieję że na moją krótką refleksję w moich doznaniach KBG ktoś odpowie lub spotka się ze mną i porozmawiamy. Pozdrawiam Lucyna