Czytam wasze komentarze i zastanawiam się jak i gnatek czy cokolwiek rozumiem i ideę załapuję patrząc na pannę z naramiennikami i zegarkiem w czaszce .
Chyba jakoś myślami powinienem korespondować z tym tworem artystycznym choćby tropem rozumków nadziejki i sawbony , które czas przyjęły jako wyznacznik przekazu .
A czas ów - traktuje nas inaczej przecież niż tzw. zdrowych i to kolejny dowód na to , że czasem wystarczy się zatrzymać po okresie bólu by zrozumieć , by jego błogosławieństwo wpływu na sobie doświadczyć.
Tak sobie cichutko kombinuję , żeby nie wyjść na mongolskiego pasterza jaków , że może jakaś wartość w takim odautorskim przekazie jednak jest .
Ja ten obraz nie można powiedzieć , że pojmuję , bo to jest raczej antymojwrażliwość , ale udaje mi się w tym obrazie dość gładko pląsać myślami między wymigiwaniem się od odpowiedzi na pytanie ; - Co autor chciał przez to powiedzieć ? ( bo przecież wiem co chciał ) , a pytaniem : - O co chodzi ? Bo są momenty na tym obrazie kiedy budzi się we mnie pytanie : - Mój ból , mój wstyd , moje cierpienie , moje słabości i łzy do użytku zewnętrznego ?
Jeszcze raz powtórzę , że rozumiem , że Facebook musi istnieć i You tube też ale nie chcę być w nim w użyciu zewnętrznym . Ja jako piter - bo mam forum i to mi wystarczy , żeby przy najbliższym epizodzie nie pierdolnąć sobie w łeb czymkolwiek i jakkolwiek .
Ten akt ( przeze mnie nazywany proekschbicjonizmem ) jest immanentną częścią naszej choroby częścią nas samych w zrozumieniu bólu i normalnym trybem do dzielenia się emocjami . Jest potrzebny a nawet konieczny - jako punkt odniesienia jak pisze marcin do innych tych bez "dziada ".
A więc reasumując jak mongolski dojarz jaków czerwonych - Arte Cluster project oceniam pozytywnie jako projekt dla duszy i jako wyraz pamięci o bólu i zrozumienia przez innych faktu , że boli i nie przestanie ....
I , że gdzieś bardzo głęboko wiara taka dziecinna , że jak krzyknę w bezsilności MAMO
to ktoś mnie przytuli jak już sił nie będzie bo klaster wygra