hmmm to jest ciężko określić...moim zdaniem ta skala bólu od 5 w górę jest subiektywna bardzo... kazdy inaczej odczuwa ból...ma inną wytrzymałośc na niego...
pamiętam,że im miałam cięższy klaster i częstrze ataki to wytrzymywałam więcej,bo musiałam...nie wiedziałam co mi jest ,nic mi nie pomagało;/w pewnym stopniu do określonego 'progu bólu" można się przyzwyczaić i mozna go ignorować... aczkolwiek nie wierze jak ktoś mówi,ze go "bardzo boli" a wtedy idzie sobie gdzieś do ludzi,gada śmieje się itd...bo się NIE DA:/
przez 18-msc non stop czułam ból...wiec ból 3-5 miałam non stop;/ dla mnie nawet 5 to był wtedy raj na ziemi,bo wolałam juz taki ból ciagle,który przeszkadzał,ale był o niebo lepszy od ataków o większej mocy...bolało i to mocno,kiedys bym pewnie narzekała...ale porównujac moje ataki 6-10 ( a 10 miałam 10 razy;/ wtedy powaznie myśli sie o śmierci) juz wolałam nawet 3 ataki pod rząd po 3 godziny ale chociaż z 8,kiedy ból byl okropny,ale nie aż taki...

jak mam 7 już mnie wszytsko wkurza i ból jest bardzo silny...;/ ciagle się tylko modle,że jak mam atak to żeby kolejna 10 nie przyszła
pamietam ,ze najgorsza była moja pierwsza w życiu''10'" , byłam przerażona takim ogromem bólu, nigdy nic mnie tak nie bolalo, kanałowe leczenie zęba z naruszeniem nerwu,pokiereszowanym dziąsłem to byl pikuś przy tym.
a do tego czy wytrzymam kolejną 10;/

hmmm pamiętam,że przy mojej pierwszej zaczęłam prosić mamę,zeby mnie zabiła,bo ja nie miałam na to siły, a podcinanie żył wydało mi się takie kuszące... przynajmniej z upłuwem krwi popadlambym w cudowny niebyt...
kolejne dwie "dziesiątki" też prosiłam,zeby mnie chcoiaż ogłuszyli,jak nie chcą mnie dobic... tez mnie nie słuchali... wpadałam w taki szał,ze nienawidziłam ich wsyztskich,ze patrzą jak cierpie i nic do cholery nie robią;/
ale po tych dziesiatkach jak o tym myslałam... i jak ból był dużo mneiszy i potrafiłąm w miare normlanie życ...pomyślałam,że jestem za młoda i za duzo zreczy chce w życiu spróbować;) postanowiłam,że nigdy choćby nie wiem co się nie zabije...i nigdy wiecej przy kolejnych sześciu dziesiątkach nie prosilam,by mnie dobili itd bo i tak nie spełniali mojej prośby, za co potem byłam wdzieczna... teraz ciagle myśle... miałam lepsze 3 miesiące... ataki góra 6-7 najgorsze wiec było łatwiej niż wcześniej;) i ciagle żyłąm nadzieją,że jak chociaz bedzie tak to jakoś da się życ;) a jeśli uda się totalnie życ bez bólu choc pare miesiacy z całkowita remisją to oszaleje ze szczęscia;) ta wizja trzyma mnie przy życiu;)
teraz wrócił i szaleje do 8-9 ;/ znosze to jeszcze gorzej niż kiedyś...psychicznie teraz siadam;/ w szkole kupa roboty a ja nie mam siły;/ w nocy nie śpie,bo ataki budzą...imi nie mogę brać -zakaz od lekarza,bo serce mi szwankowało po tym:(
ale jak tylko boli mniej próbuje cos robic...bo jak będe tylko czekać na ataki i życ tym nienormalnym bolem to oszaleje i przestanie mi sie znowu chcieć zyć...
mialam taki czas, choc się nie przyznawałam...latwiej jest oszukiwac siebie,ze zawsze się jest takim silnym

a nie zawsze byłam i teraz na pewno nie jestem...
PS.ostatnio pisałam krótkie posty...ale nie wiedziałąm o czym pisać jak było mi lepiej...teraz fala poszła...denerwują mnie wszyscy ludzie wokół, nikt tego nie rozumie... jak ktos mi zaczyna mówic" nie przejmuj się to tlyko głowa cię boli nie martw sie" to mam ochote go kopnac, walnac i udusić na miejscu;/ jakby mnie tylko głowka bolala to bym wzięla "cudowny ibuprom MAX" czy inny APAP EXTRA i byłoby EXTRA luz blus lans bans i ekstaza
czuje się starsznie nie zrozumiana przez ludzi, dobija mnie to, nikt kurde nie rozumie...jestem zła, i robie się wredna
a Tym którzy uważają,że "przesadzam: to chętnie oddałabym kalster nie móie o 10 nie ejstem aż takim potworem... ale tak 8 w skali przez 10 godzin (miałam tak raz i myślałąm,że mnie szlak trafi) ale jestem bardzo ciekawa co by potem powiedzięli...i czy nadal by gadali rózne głupoty
