na wstępie chciałbym powiedzieć, że bardzo się cieszę ze znalezienia tego forum, pierwszy raz chyba nie znając nikogo odczułem zrozumienie czytając Wasze posty.
Kilka słów o moim Hortonie:
Pierwszy raz ból zacząłem odczuwać na studiach jakieś 7 lat temu, ale były to raczej pojedyncze ataki - maksymalnie 2-3 dniowe, wiec wziąłem je po prostu za jakiegoś mściwego kaca typu "A po trzech dniach zmartwychwstał"


Po tym wszystkim dowiedziałem się, że to też bardzo zależy od genów. W mojej rodzinie zawsze jedna osoba z pokolenia lubiła na to pomruczeć do snu. Babcia, Ciocia, a w najmłodszym pokoleniu ja.
Ponad półtora roku spokoju i cóż dopadło znowu, tym razem najczęściej spotykana skala 7-9, ale na cale szczęście tylko przez jakieś 15 min, potem natężenie spadało do 5-6. Pomagały Cinie i Imigran, ale wiadomo, że minimum 20 minut trzeba czekać by zadziałały i fakt faktem drogie to cholerstwo, a opakowanie 2 tabl na jeden dzień starcza. Sterydów już nie chciałem, bo strasznie działają na organizm a wiele nie pomagały, tlen nie działa, więc były zastrzyki pyralginowe, które trochę uśnieżały ból, chociaż nie wiem czy nie było to z racji takiej, że dupa bardziej bolała jak głowa

Mija 47 dzień i czuje, że po tym wszystkim zostanę zawodowym bokserem, ścianę na bank boli bardziej


Z najgorszych rzeczy to chyba pobudki nocne są nie do pobicia.
Cieszę się bardzo, że znalazłem to forum, wręcz mam dziwne przeczucie, że zaczęło się polepszać jak tylko Was znalazłem:) Mam jakieś swoje obserwacje i postaram się podzielić z Wami swoimi doświadczeniami.
Pozdrawiam!
