Witajcie Kochani!
Dopiero dziś przeczytałam Waszą wtorkową rozmowę. Chciałam bardzo być tu z Wami, ale Miśka mi to skutecznie uniemożliwiła.
Z tego, co czytam, to niestety u wielu z nas lekko nie jest
Przykro czytać o klasterze Piotra, o nawrotach jakiś ataków u Ciebie Mała, o problemach u Ciebie Zosiu
U nas nawał pracy/Misia/ i problemów. Ledwo pozbierałam się jako tako, a tu już niespodzianka klasterowa. Kiedy rozmawiałam z Zosią, nie byłam pewna, co się dzieje, bo bóle były takie, jak na poczatku niektórych epizodów z tym, że utrzymywały się juz jakiś czas. Teraz wiem,że to klaster. Nie jest mocny, ale wstawanie do Misi i do tlenu męczy. Rano Mała wrzeszczy, bo chce jeść,a mama musi pooddychać-to okropne.
Poza tym rzeczywiście jestem tylko mamą, mamą i jeszcze raz mamą. Wciagam się, uczę, a w wolnych chwilach staram przespać. Walczymy z bólami jelit. To straszne, kiedy dziecko boli, a ja wiem, jak bolą jelita, bo w ciązy i po niej przerabiałam temat.
Niedługo będzie chyba jeszcze trudniej, bo Marcin wyjeżdża, a my zostajemy same. Aż boję się mysleć.
Przepraszam Was Wszystkich, że jestem tutaj tylko jako bierny obserwator działań stowarzyszeniowych! Mam nadzieję, ze mi wybaczacie a równoczesnie,że jakos wszystko u mnie się ułozy i będę mogła coś robić.
Pozdrawiam ciepło!