Horton pojawił się u mnie jak miałem 14 lat ( 21 lat już z hortonem), przeziębiłem się na mazurach , kąpiel pod koniec sierpnia, a nie było jakoś super ciepło, do tego zatoki też oberwały, przeziębienie szybko przeszło ale zatoki leczyłem ok 2 miesięcy, w środku leczenia pojawił się horton, jeden atak nie jakoś mocny tak powiedzmy ok 5 może 6 w skali i trwał ok 3h . Po tym czasie ok 2 lat spokoju w pełni zdrowy i szczęśliwy do jednej zimowej nocy. Mieszkałem w małej miejscowości i lekarze stwierdzili że to pewnie od zatok coś, dostałem amoksycyline 2mg na 12 h po 3 dniach miałem spokój.
Minął kolejny rok - tylko kilka ataków choć były mocne tak ok 7-8.
Wróciłem do Warszawy (18 lat miałem )i się zaczęło...
Pierwsze ataki w ciepłe dni , w pełni zdrowy i z dobrym samopoczuciem , może trochę nerwów. Po dwóch miesiącach praktycznie codziennych ataków ( głównie po przebudzeniu i wstaniu z łóżka występował w ciągu kilku sekund ) , wizyta u neurologa - podejrzenie hortona , dostałem dexamethason i coffecorn . Okazało się że jestem uczulony na sterydy i straciłem świadomość na jawie( ciekawe doświadczenie ) po tym zdarzeniu przeprowadzono mi wszystkie możliwe badania ( sporo czasu w szpitalu ) , odstawione obecne leki i zmienione na inne, później na inne później jeszcze na inne. Praktycznie nie ma leku którego bym nie przetestował . Lekarze w kropce jak mi pomóc. Pozostawał tylko tlen, ale to wtedy nie było takie proste w naszym kraju. Więc się męczyłem dalej, z racji tego iż najczęściej łapał mnie po wstaniu z łóżka wróciłem do coffecornu i ten problem powiedzmy miałem z głowy

Przynajmniej na jakiś czas, bóle wracały przy przesileniach pogodowych, aczkolwiek nie we wszystkich latach. To tyle jeśli chodzi o początki i powiedzmy lekkie rozwinięcie historii. Do tej pory i najpewniej będzie to do końca życia, męczy i nie daje funkcjonować.
Teraz parę słów o tym co zaobserwowałem.
Pogoda - przesilenia zwłaszcza letnio jesienne i zimowo wiosenne , obecnie już 2 miesiąc poza normalnym życiem z codziennym kilkugodzinnym hortonem.
Alkohol - nie zauważyłem wpływu - może za mało pije

Papierosy - paliłem po 3 paczki na dobę i horton się nie ujawniał, rzuciłem palenie i horton się ujawniał - także ciężko to określić.
Stres - to jest ciekawe , na pewno ma wpływ ale nie stres związany np. z terminowym wykonaniem zadania a np kłopoty rodzinne.
Brak snu - sypiam po 6 h maksymalnie , jak jest horton to nie wiem ile , wtedy wszystko jest jak sen, także może być jakimś czynnikiem wspomagającym wywołanie hortona ale czy tak jest ciężko mi odpowiedzieć jednoznacznie.
Tlen - najczęściej pomaga aczkolwiek dwa razy miałem sytuację w której byłem pod tlenem ponad 30 min i nic się nie zmieniało , po czym jak horton przyszedł tak poszedł w ... .
Pozycje ciała w których występuje - często mnie łapał i łapie gdy schylę się aby coś podnieść, pojawia się wtedy w ciągu paru sekund i ledwo się można przed nim obronić lub nie daję rady i kolejne godziny wyjęte z życia - to zauważyłem jako powtarzające się , w innych przypadkach nie widzę reguły.
Pozycje w których najczęściej przechodzi - pozycja siedząca , łokcie na kolanach głowa spuszczona umieszczona w dłoniach( kciukami przyciskam żyły na skroni[lewa]) nakryty cały kocem tylko od przodu zostawiam dostęp powietrza. Skupienie się na tym aby nie wariować - myślę że wiecie o co chodzi - im mniej pozwalam na to aby szaleć tym szybciej mija. Oczywiście to tylko do czasu gdy nie idzie pod 10 bo wtedy to tylko z opowieści coś można się dowiedzieć co się działo albo po oględzinach pomieszczenia w którym przebywaliśmy - ech nie dość że nie pozwala to cholerstwo zarabiać to jeszcze na straty naraża.
Sex i pieszczoty - pomagają ale wymagają dużej koncentracji i wiedzy partnera o nas i ogromnej własnej kontroli aby bliskiej osoby nie skrzywdzić niekontrolowanym odruchem. Tylko delikatnie aby endorfiny się uwalniały.
Ciśnienie - przy występowaniu bólu zazwyczaj mam od 190/90 do 220/105 ale były i dużo wyższe , raz podczas jazdy autem mnie złapało , zdążyłem zjechać do szpitala i na izbie myśleli ze im aparaty się popsuły 260/140 i ponad 30 min pod tlenem plus leki na zbicie ciśnienia, ponad 2 h męczył.
Kręgosłup - bardzo ciepła dolna część kręgosłupa podczas bólu.
Nos - za każdym razem zapchany , czasem się zdarza iż po takim wydmuchaniu coś jakby się odblokowywało i horton znika w ciągu paru sekund tak szybko jak przyszedł.
Hałas - parę razy przenikliwy głośny dźwięk powodował u mnie zaczęcie się hortona ale szybko mija tak wywołany. Muzyka na koncertach nigdy nie wywołała ( także to nie ilość decybeli a raczej rodzaj dźwięku)
Światło - jak boli to im ciemniej tym lepiej.
Oczy - łzawią i naczynka pękają , zwłaszcza lewe. Nie za każdym razem gdy mam hortona to mam je zaczerwienione ale boli jak by mi ktoś igłę wbijał tak samo jak w skroń.
Woda - gdy mam czas z napadami ( tak jak teraz ) wypijam ok 4-5 l/doba wody z sokiem malinowym , poza napadami ok 3 l na dobę.
Skala bólu - posiłkuję się http://www.klasterowy.pl/index.php/skala-bolu
1 - fajnie jak ta jedynka jest, najczęściej nie ma.
2-3 - najczęstsza dla mnie rzeczywistość dnia codziennego
4 - chyba nie występowała
5-7 - jak łapie i dam radę coś jeszcze zrobić to w tej skali, a jak nie dam rady nic już sobie pomóc to pozostają tylko 8,9 i super 10 , no poza tymi myślami samobójczymi bo mam dla kogo żyć. z opisem 10 też się nie zgodzę , jak może być wszystko jedno jak nie wiesz co się dzieje, no ale dobra, dobrze że jest chociaż taka skala - swoją drogą powinna być u każdego dyspozytora karetek pogotowia, a nie jak czasem żona słyszała że do bólu głowy karetki się nie wysyła

na teraz kończę , hortonek znowu się dobija
