Tak, to nie tylko fajne, ale ważne. Trudno dzis o prawdziwe współczucie, które ma jakies przełożenie. Za to sporo tanich łez przy byle programiku telewizyjnym. Aqua, doceniam i miło Cię gościć u nas
Tutaj na naszej stronie:
http://klasterowybolglowy.republika.pl/foldery%20PL.htm
są do pobrania foldery 'Kbg i partner' oraz 'Kbg i otoczenie', gdzie krótko napisane jest najwazniejsze,jak mozna pomóc.
Pamietam, jak nasz Cyberusek napisał o tym, jak bardzo pomogli Mu współpracownicy w pierwszym jego klasterowym epizodzie.
Pamiętam historie sprzed kilku lat z innego forum, gdzie pomocy dla swej koleżanki szukała rozpaczliwie pewna kobieta/tam był Zespół Hortona,ale CPH/ i wiem, jak wiele robiła dla chorej od poczatku, gdy ataki sie pojawiły.
Pamietam także swój pierwszy mega atak w środku nocy i miotanie sie w przerażeniu mojej koleżanki, która nie spała smacznie, a była ze mna przez te 1,5h.
Wszystko zalezy od tego, kim jestesmy dla chorego.
Jesli będzie to rozpoznany przez nas atak kbg na ulicy moim zdaniem pomózmy cierpiącemu znaleźc ustronne miejsce i bądzmy przy nim do konca ataku, wezwijmy taxi, weżmy do samochodu, odwieźmy do domu lub szpitala.
Jak nie używałam jeszcze imigranu bałam sie wyjść na ulicę, bałam się ataku i bałam się byc sama wtedy z ludzmi gapiącymi sie na mnie, gdyby atak był nie do zniesienia. Izolowałam sie wtedy.
Jesli jest to bliższa nam osoba np. kolega z pracy możemy pomóc w taki sam sposób,ale więcej także. Powiedzmy szefowi, innym w pracy na co cierpi nasz kolega, by uniknąc dziwnych spojrzeń w pracy i oszczędzić tłumaczeń samemu choremu/każdy chory na kbg wie, jakie to trudne tłumaczyc naszą chorobe laikowi/, wręczmy ulotki pobrane chocby z naszej strony-w ten sposób propoagując wiedze o kbg.
Oczywiście wszytsko za zgoda chorego, bo ludzie są rozni i w poczatkach choroby moga sie nawet wstydzić, bać informowania o niej.
Jak już wiesz,że sa info w necie, podaj namiar na stronę.
Ludziom znajmomym w epizodzie mozna pomóc w taki zwykły ludzki sposob; robiąc zakupy, idąc z nimi do lekarza, niejeden potrzebuje potrzymania za ręke i wzroku pelnego zrozumienia, bo psychika siada często niestety. Nalezy chorego obserwowac, czy aby za bardzo nie siadła, bo samobójstwa sa wśrod klasterowców! Mozna pomóc zajmowac się dziecmi, zorganizowac te pomoc wsród kolegów, bo po nieprzespanych nocach pada sie twarz.
Form pomocy jest mnóstwo, jedno jest pewne- tej pomocy każdy chory potrzebuje i nie jest tak, jak napisal Midnight,że tylko zostawic w spokoju i ograniczyć głupie komentarze, choć oczywiście on moze tak ma.
Klaster potrafi przybierac tak straszne formy,że bez pomocy człowiek źle skończy! W filmie było to nieźle pokazane.
Pamiętam, jak bardzo pomogła mi kiedys znajoma dziewczyna. To nie była przyjaciółka od serca,ale Edyta i jej rodzina to nasi dobrzy znajomi.
Kolejny epizod na zywca, ja w bardzo złej kondycji psych, a Edytka dzwoniła lub pisała sms-a codziennie, pytając, jak jest. Dla mnie było to ogromne wsparcie, znaczyło,ze jest osoba, dla ktorej nie jestem obojętna i miało tym większe znaczenie, że nie była najbliższą osoba, nigdy nie widziała ataku,ale umiała słuchac...
Klastrowiec traci przyjaciól często...lub czasami, a w cierpieniu ich najbarziej potrzeba przecież.
Teraz mam opanowana chorobe o tyle,że wiem, jak przerwac atak i nie mam ich tyle i takich, jak np. Olek, ale...jesienne trzymiesięczne klastery były męczące, byłam sama w domu i czasami byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktos spytal,czy mi kupic cos w sklepie. Nikt nie spytał.
Aqua, to szeroki temat i moznaby pisac sporo
Wszytsko zalezy od sytuacji i wyczucia. Ja kiedys dawno temu poznałam ludzi przykutych do wózka i wiem,ze kazdgo nalezy traktowac normalnie,ale wyczucie i serce pomocne sa dla udzielenia drugiemu pomocy i wsparcia. Nie wolno się tez bać chorych, bo wtedy schowa sie głowe w piasek. lęk i obojetnosc oraz tanie łzy nic nie daja nikomu.